Moja strona główna

wiersze




diagnoza

- dokąd płynie rzeka

rzeka krwi i szczęścia

człowieka

od początku brzasku i spokoju

do znoju nocy i przesycenia

skąpana w wypełnieniu życia

od zarania dziejów

rzeka otchłani

z chwili na chwilę zapiera dech w krtani

- nie zwalnia biegu 

 

 

gdzie

- na strumyka górskiego dnie zimnym,

w karmelkowym cukierku,

niewinnym spojrzeniu dziecka,

blasku słońca,

przycupnęła przy kapliczce

na rozdrożu,

utonęła w morzu,

prawda

nie ukryła sie

ona zwątpiła

ludziom niepotrzebna sie stała

--- odeszła.

 

 

lampa naftowa

- mosiężna

szklaną suknie miała

w izbie na stole stała spokojnie

jasne światło w mroku o zmierzchu

babci biblię czytać pomagała

raz po raz

tańczące ćmy pożerała

jasna i okrutna

przykopcony kapelusz miała

naftą z głębi ziemi wypełniona

wygłodniała śmierci mroku.

 

 

kalejdoskop

- dziecko bawiło sie

formy barwy układało oczętami

cuda podziwiało

lecz było mało mało

dziewczynka zabawkę na bruk odrzuciła

mozaikami znudzona

pobiegła

do ogrodu szarości życia

uchylona brama złota

za nią na kikutach drzew

czarne siedzą kruki.

 

 

lustro

– rozterka i drwina

wypełzła z ślicznego zwierciadełka

wraz z odbiciem

wyciągnęła prawdę życia

miłości co przeminęła

w oddali wspomnienia

w głębi ukryte

starowinka w czarnym szalu

łzę uroniła.

 

 

żebrak

- poobijany

w szmatach cały

klęczał na rogu ulicy

o grosz nie prosił

chleba nie oczekiwał

lecz miłości z tortu kawałek

co mu koleje losu odebrały

na krawężnik posłały

ludzie ze szmat obdarli

nagiego

spragnionego

pod tramwaj pogrążenia

popchnęli

okrutni rzeźnicy mali.

 

owoc

- najpiękniejszego ogrodu

zrodzony w konarach drzewa

ukołysany liści szumem

chłodzony

w promieniach słońca

skapany

deszczykiem srebrnym obmyty

spadnie zgnije

- przez robaki spożyty.

 

 

wędkarz

- siedzi nad brzegiem dawnego wyrobiska

fala spokojnie o brzeg sie odbija

wspomnieniem miłości co przeminęła

trzyma wędzisko

z starej wierzby zrobione

gdzie pod nią w miłości

swą ukochaną całował

a mostek stary kiwał sie wraz z falą

skrzypiąc

tak było

tak było

tak było.

 

 

tęcza

- lazur wody w słońcu skapany

popołudniową burzą zmącony

wypuścił śliczny kolorowy most

całą okolicę ubarwił

aż po horyzont

powietrze lekkie

słońce zachodziło

było pięknie

i miło.

 

 

mgła

- dymami ognisk spowite pola

mgłami

krążącymi wronami nad cmentarną górką

otwierają sie szumem liści

wrota jesieni ciągnięte fura z lasu

pniami co mchem porosły

człowiek prosty

napali w piecu

odpocznie do wiosny.

 

 

1 klasa

- pamięta kto ławkę z kałamarzem

kajet

pierwsze litery z kleksami

kanapki od mamy

zawinięte w gazetę

jabłko

ja pamiętam

oderwany od dziecięcej zabawy

w wir życia rzucony

teraz mam plany

w bankach zadłużony.

  

 

pustostan

- poprzepalany koc z PCK

papierosami

stara szmata na okiennicy

parę ceglanek

kartony

na ziemi leży on

skurczony bezdomny bosy

wino wypija w ostatniej godzinie

nikt nie zapuka

nikt na ulicy nie minie

utopił życie w winie

........ czyjej ?

 

 

winda

- kwatera jedyna w bloku

niezamieszkana

milcząca lustrem

obserwatorka ludzkich historii

niedoceniana

ona w pustym tunelu

miedzy piętrami

głuchy szum ukochaj

......... podróżników błagała

po latach

na złomowisku stalowymi

linami otulona

z rozbitym lustrem

leży zużyta

zapomniana

wulgaryzmami pokreślona

zdewastowana .

 

 

cebula

- dumna dama w złotych sukniach cała

wozem ze wschodu przykaturlała

szkapa co wóz ciągnęła

zobaczyła czarnego kota

stanęła dęba

ona z wozu sie sturlała

tak została.

zapłatę za dumę otrzymała

juz na balu nie zatańczy

zamiast niej sok z pomarańczy .

 

 

lunapark

- okrąglutki księżyc

przystroił liście drzew

na trawę srebrny dywan rozłożył

pajęczyny niczym girlandy zroszone

srebrzyły sie drgając

delikatnie wietrzykiem poruszane

latarnie poprzez mgłę

światło rzucały skromnie

blaskiem księżyca zawstydzone

z oddali tramwaj rytmicznie stukotał

ostatni

błyskając poprzez drzewa neonami

srebrnym światłem nocy

spokoju

sowa nocna pani błyskała oczyma

raz po raz pohukując

brodaty bezdomny

z pijackiej drzemki chłodem przebudzony

oparł sie o karuzelę przy dziecięcej piaskownicy

światłami zadziwiony

wybełkotał

nie mam przyjaciół

domu

żony

lecz piękną nocą jestem obdarowany.

 

 

lokomotywa

- wspaniała

technicznie doskonała

wagony ciągnęła

niczym matka swe dzieci

do poznania świata

po torach lśniących

krainy gwizdem witała

parą buchała

rytmicznym stukotem kilometry pochłaniała

przeciągała ludzi

zwierzęta

towary

przyglądała sie światu

reflektorów oczami

dymu warkoczem wielo-torami żywot bez końca

.......... bocznica

zapomnienia

wokół tory porośnięte chwastami

stoją w rdzawej pelerynie zapomnienia

.............. odpoczywa

odpoczywa

odpoczywa.

 

 

rynek

- kataryniarz niewidomy

papużka na ramieniu

ludźmi otoczony

melodie wygrywał

grosz na chleb zarabiając

samotny artysta

muzyk rytmu życia

zamkniętego w skrzyneczce

towarzyszce pocieszycielce

na nóżce podpora jego

--- łobuz rozwydrzony rzucił kamień

papużka odleciała

katarynce pękła rączka

ludzie odeszli

człowieka zostawili

oni ponieśli na noszach nieszczęśnika

jutro była cisza

poprzecinana furgotem gołębi

co papużkę zadzióbały kolorową

on odszedł w zaświaty zapomniany

........... teraz młody bębniarz

rytmy wybija

kataryniarz został w pamięci

on już nie pokręci.

 

 

wybrańcy

- most dążenia mieli nad głowami

wielbiciele trunków wszelakich

z którego pospadali lub skoczyli

sami ochryple mowy wygłaszali

zapach niepachnący pieniędzy wspominali

domy

rodziny

uczty radosne

siedzą teraz

anatema

dymem przykopceni starych opon

co nocami palili

niektórzy spokojni

inni rozdygotani

razem jednak

sami przegrani

bóg o nich nie zapomniał

raczył ich snami bajecznymi

wiatrem chłodził

żal kto nie wytrzymywał

odchodził w dal

.......... nie żegnany przez nikogo.

 

 

 

flamenco 1

- sierpień słoneczny

gorącym wiatrem w polu roztańczony

maki

chabry

zboża kłosy

ubarwione kolorami

dziewczę młode dołączyło do zabawy

pląsała nóżkami bosymi

w obrotach upadła

głowę o kamień rozbiła

nikogo nie było

wokół ucichło

ciało zbladło

leżała

później wstała

w dal odeszła

o zabawie zapomniała do końca życia

Bliznę na czole nosiła

brzemię radości

pamiątka młodości

beztroskiej samotności

została ona

 

 

flamenco 2

- jadła ani picia nie potrzebowała

tańczyła

tańczyła

pląsała

melodie

muzyka w placu nocy ją zadowalała

tancerzy zmieniała

obroty

wywijasy

figury na nóżkach

w egoizmu nucie z przylaskami

upadla głowę rozbiła

nikogo na sali już nie było

tancerka osłabiona zasnęła

długo spala

chuda

wynędzniała

grube łydki miała

smutna cała

tęsknota za tańcem

siedziała

sie trapiła

była młoda

piękna

wszystko przegapiła

teraz sama egoizmem pijana

szczurzy wygład przybrała

płakała

płakała

płakała

wiolonczela jesienna

melodię wygrywała

do taktu zwątpienia

staczania. 


wahadło

- matka i ojciec radę dali

żyj tak synu

żeby ludzie z twojego powodu nie płakali

lecz byli szczęśliwi

sie śmiali

teraz żyję tak

jak rodzice rade dali

nie pojmuję dlaczego nie powiedzieli

inni ludzie się śmieją

 

płaczę ja

 

- dlaczego

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja